Kiedy przed rokiem razem z Jankiem Rodowiczem zaczęliśmy rozwozić po siedzibach opozycyjnych partii nasz Apel na 11 Listopada, spodziewaliśmy się jakiegoś echa, jakie przyniesie dokument podpisany przez ponad 400 osób, z których wiele i dziś złożyło swoje podpisy pod Apelem „Będzie nas 10 milionów” – otóż echo było żadne. Nie w mediach – Wyborcza i Rzepa opublikowały tekst i listę podpisów, natomiast adresaci – zlekceważyli, a w każdym razie nie odezwali się. Przemilczeli. Nie miałem do nich pretensji, sądziłem, że albo moment był zły, albo nieco emocjonalne wezwanie do jedności nie było przekonywujące.
Dzisiejszy Apel o jedną listę ma większe szanse: od roku, przy pogłębiającym się kryzysie ekonomicznym i społecznym, wojnie u bram, katastrofie w stosunkach europejskich i tak dalej, gęstnieje pozytywny klimat wokół coraz natarczywiej wyrażanych przez rosnącą liczbę osób i środowisk oczekiwań wobec przywódców opozycyjnych partii demokratycznych, że porzucą indywidualne ambicje, że wyleczą się z przerostu gruczołu ego i posuną się nieco – jedni mniej (to ci słabsi), inni więcej (to ci dominujący, najsilniejsi), by zmieścić mogli się wszyscy, dla których najważniejsza jest nie tożsamość ugrupowania, a całość i pomyślność praworządnej Rzeczpospolitej. To te wartości wyznaczają azymut polityki całej polskiej opozycji. Wyborcy tego oczekują – wskazują na to badania i analizy, choćby Andrzeja Machowskiego – i wchodząc do lokalu wyborczego, jak do lokalu gastronomicznego, chcą mieć jasne, czytelne jedno MENU. Czy ktoś widział restaurację z czterema jadłospisami?
Gdyby trzy lata temu powstał nie tylko Pakt Senacki, ale także Pakt Sejmowy, Polska byłaby zapewne w zupełnie innym miejscu a my o czym innym dziś byśmy debatowali.
Na koniec – nie chcę, by urzeczywistniły się do końca przestrogi z Raportu Gęgaczy z 2015 roku, które strawestuję tak „Chcemy, by ten apel był jak sygnał systemu TAWS w Smoleńsku – „terrain ahead” i by tym razem zadziałał: prezesi i przewodniczący partii, jeśli nie zareagujecie na alarm, za chwilę czeka nas wszystkich – katastrofa!”
Piotr Rachtan