Coś wspólnego?

Lubię kolor niebieski i słucham francuskich piosenek, czytam to, co mi się podoba, a nie to, co wypada, bywam na bieżąco z topowymi serialami, a czasem nie. Gdybym mogła, podróżowałabym co weekend, ale jestem Anteuszem i zawsze wracam do mojego zagraconego mieszkania pod Wawelem. Jeśli sama nie ulegam modom i drepcę własnymi drogami, dlatego miałabym kogoś namawiać do tego, co wspólne? Którędy biegnie granica pomiędzy mną a wspólnotą?

Nie wszyscy muszą lubić niebieski, są tacy, których drażni francuskie „r”, a niektórym moda wydaje się boginią codzienności. Czy bycie „wspólnym” oznacza lubienie wszystkich i wszystkiego na żądanie? Czy każdy ze wspólnoty jest po mojej stronie i czy z każdym wyruszyłabym w podróż?

Spisuję banalne pytania, bo słyszę takie głupoty o zaletach wielości, o koniecznej różnorodności czy o nieograniczonej tolerancji, że chce mi się krzyczeć. Nie polubię wszystkich polityków, którzy znajdą się na Wspólnej Liście – ale muszę zaufać, że przynajmniej część z nich spełni moje oczekiwania i własne obietnice, zamiast rzucić się po władzę jak na błyszczące złotem trofeum. Nie będę kibicować we wszystkich meczach, co elektorat Wspólnej Listy, ale niech każdy kibicuje, komu chce, ważne, aby robił to z serca. Pewnie bym się pokłóciła i z politykami, i z sygnatariuszami Wspólnej Listy o głupstwa i szczegóły.

Ale byłyby to tylko głupstwa i szczegóły. Wspólna Lista zatrzyma mój kraj na drodze ku zatraceniu. Nie jestem już młoda i nie mogę czekać, aż po katastrofie kiedyś, może za dekady odmieni się wiatr dziejów i z cienia jakimś cudem powrócimy na światło. Tak, jestem niecierpliwa, bo chcę TERAZ poczuć, że warto było kończyć studia polonistyczne i  zajmować się szlifowaniem cudzych tekstów, aby zabłyszczała w nich piękna polszczyzna. Chcę TERAZ czuć dumę, kiedy ktoś w paryskiej kafejce pyta mnie o kraj pochodzenia i uśmiecha się, słysząc, że to Polska. Nie mogę TERAZ żałować, że gdy wychodziliśmy z peerelowskiej szarości, zamiast emigracji wybrałam przygodę życia w Polsce, odzyskującej niepodległość i biegnącej do Europy. Wiele zajmuję się historią i chcę TERAZ bez wahania powtarzać na Norwidem, że „przeszłość jest to dziś, tylko cokolwiek dalej”. Ci, którzy odeszli, mieli takie marzenia, jak my – ich cienie pomogą nam i dziś, i jutro, bo tak jak nie wolno pisać historii na nowo, tak niewybaczalne będzie, gdy oddamy przyszłość Polski w przypadkowe ręce.

Izabella Sariusz-Skąpska

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zgłoszone wystąpienia