Na poziomie ogólnokrajowym trudno jest znaleźć porozumienie dotyczące wspólnej listy. Aby ta decyzja mogła być podjęta, bazując na faktach, należy przeprowadzić pilotaż w jednym z okręgów wyborczych, gdzie struktury lokalne partii opozycji demokratycznej, samorządowcy, lokalni działacze obywatelscy będą musieli wypracować najlepszą formułę wspólnej listy dla tego okręgu.
Okręg wyborczy nr 15 – Tarnów został zaproponowany do pilotażu z następujących powodów:
– jest to okręg mały, dziewięciomandatowy, gdzie w ostatnich wyborach dominuje PiS,
– trzy partie opozycyjne w wyborach w 2019 roku uzyskały tylko 2 z 9 mandatów poselskich, zmarnowana została prawie połowa głosów oddanych na KO, Lewicę, PSL,
– żadna z partii opozycyjnych nie jest naturalnym liderem w tym regionie,
– działacze lokalni wszystkich partii opozycyjnych powinni postrzegać wspólną listę jako szansę na lepszy wynik wyborczy w tym okręgu wyborczym.
1. Założenia dotyczące pilotażu
Pilotaż powinien być oparty na porozumieniu wszystkich liderów partii opozycji demokratycznej, że w tym jednym okręgu wyborczym, niezależnie od dalszych ustaleń w wyborach w 2023 roku będzie obowiązywała wspólna lista. W ramach pilotażu lokalne organizacje partyjne, samorządowcy oraz organizacje obywatelskie miałyby opracować kształt wspólnej listy, zasady podziału mandatów, wybrać głównych kandydatów, zadbać o odpowiednią komunikację tego projektu do wyborców. Wspólna list okręgu nr 15 zostałaby ogłoszona do końca marca. Zostałaby podana nazwa, pod jaką lista wystąpi w wyborach i po jednym głównym kandydacie każdej głównej partii opozycyjnej. Wnioski z tej pilotażowej współpracy posłużyłyby do sformułowania strategii ogólnokrajowej. Zakładam, że w ramach pilotażu zostałyby przeprowadzone pogłębione badania sondażowe w tym regionie, które odpowiedziałyby na wątpliwości dotyczące poparcia wspólnej opozycyjnej inicjatywy wyborczej. To podejście nie przesądza, że wspólna lista na pewno powstanie w całej Polsce, natomiast odpowie na pytania jak wspólna lista jest postrzegana przez wyborców w tym okręgu, pod jaką nazwą wspólna lista zjednuje, a nie zniechęca wyborców.
2. Dlaczego okręg nr 15 – wnioski z poprzednich wyborów
W dyskusjach dotyczących wspólnej listy partii opozycyjnych używane są często wyniki dotychczasowych wyborów i to zarówno jako argument za jak i przeciw tej koncepcji. Zazwyczaj są to wyliczenia mandatów poselskich w skali całego kraju. Tylko analizy zachowań wyborców na poziomie powiatów i okręgów wyborczych pozwalają zrozumieć, jak zmieniały się ich decyzje w kolejnych wyborach.
W okręgu wyborczym nr 15 – Tarnów wybory w 2019 roku wygrała zdecydowanie Zjednoczona Prawica, zdobywając60% głosów i 7 z 9 mandatów poselskich, czyli 78% mandatów w tym okręgu. Trzy listy Opozycji demokratycznej uzyskały w sumie 33%, ale wynik ten przełożył się tylko na 28% procent posłów. Poniższa tabela przedstawia wyniki wyborów w okręgu tarnowskim z podaną liczbą straconych głosów przez poszczególne partie.
Tabela 1. Wyniki wyborów do Sejmu w 2019 roku, okręg nr 15
Lewica z 5,9% poparcia zdobyła zbyt mało głosów, aby uczestniczyć w podziale mandatów w tym okręgu, bo nie przekroczyła progu wyborczego potrzebnego do uzyskania pierwszego mandatu. Dla okręgu dziewięciomandatowego ten próg realnie wynosi 10-11%. Dla okręgu wyborczego, gdzie Lewica uzyskuje zawsze wynik gorszy niż średni w kraju, oczywiste było, że Lewica nie zdobędzie w tym okręgu mandatu poselskiego i wszystkie 20,6 tys. oddanych na tę listę głosów zostaną stracone. Nie jest to zarzut w kierunku Lewicy, tylko stwierdzenie faktów. Tak jak Lewica nie może zdobyć ani jednego mandatu w wielu okręgach wyborczych w Małopolsce, podobnie PSL od lat nie zdobywa ani jednego mandatu poselskiego w okręgach wyborczych na Śląsku.
KO i PSL z wynikami ponad 13% zdobyły po jednym mandacie, ale było to za mało, aby uzyskać drugi mandat poselski. W przypadku KO doprowadziło to do zmarnowania 19 tys. głosów, a w przypadku PSL 16,7 tys. głosów. Te zmarnowane głosy KO i PSL należy rozumieć jako nadmiarowe głosy powyżej tych potrzebnych do zdobycia pierwszego mandatu w tym okręgu, które nie dały żadnego dodatkowego efektu wyborczego w postaci drugiego posła. Podsumowując, trzy partie opozycyjne, które łącznie otrzymały 115,5 tys. głosów w okręgu wyborczym o znacznej dominacji PiS, zmarnowały 56,4 tys. głosów, czyli blisko co drugi głos nie przyczynił się do lepszego wyniku wyborczego w postaci dodatkowy miejsc w Sejmie.
W przypadku startu w ramach jednej listy Opozycja demokratyczna mogłaby uzyskać następujący wynik:
Tabela 2. Wyniki wyborów do Sejmu w 2019 roku, hipotetyczna wspólna lista, okręg nr 15
Trzy partie opozycyjne uzyskały w okręgu 15 równo 1/3 głosów. Startując razem, mogłyby uzyskać 3 mandaty poselskie, czyli również 1/3 w dziewięciomandatowym okręgu wyborczym. Jest to wynik o 50% lepszy niż przy starcie na trzech różnych listach. Zapewne część wyborców mogłaby nie poprzeć takiej wspólnej listy. Kolumna „Nadmiarowe głosy” w tabeli powyżej pokazuje, ilu wyborców mogła utracić wspólna lista bez konsekwencji utraty trzech mandatów. 12,1 tys. głosów to w odniesieniu do 115,5 tys. głosujących na KO, Lewicę i PSL ponad 10% głosujących. Taki był bufor na „zniechęconych jedną listą”, przy którym połączenie wyborczych sił przełożyłoby się na wygranie trzech, a nie dwóch mandatów.
Dziś sytuacja jest inna i po stronie opozycyjnej jest kolejna poważna siła – Polska 2050. Aby oszacować jej poparcie wśród Polaków głosujących w okręgu tarnowski, pomocne są wyniki pierwszej rundy wyborów prezydenckich z 2020 roku. Jeżeli pogrupujemy wyniki tych wyborów po powiatach i zsumujemy powiaty tworzące wyborczy okręg sejmowy nr 15, otrzymamy przybliżenie preferencji wyborczych, które uwzględniają Polskę 2050. Tak uzyskane wyniki można przełożyć na hipotetyczny podział mandatów poselskich, co przedstawia poniższa tabela.
Tabela 3. Wyniki I tury wyborów prezydenckich w 2020 roku, hipotetyczne przeliczenie na mandaty poselskie w okręgu nr 15
Porównując wyniki I tury wyborów prezydenckich 2020 roku i wyniki wyborów do Sejmu z 2019 roku możemy wyciągnąć pewne wnioski na temat możliwych przepływów preferencji wyborczych w tym okręgu wyborczym. Dla całego okręgu wyborczego w 2020 roku głosowało o 26,6 tys. osób więcej (wzrost o 7,7%) w porównaniu z wyborami w 2019. Możemy więc porównywać ilościowo przepływy wyborców. Wyborcy Lewicy z 2019 w znikomym stopniu poparli w 2020 roku Roberta Biedronia. Swoje głosy przekierowali zapewne na Rafała Trzaskowskiego, który zdobył znacznie większe poparcie niż KO w 2019 roku. W 2020 wśród wyborców PSL z 2019 tylko 1/3 zagłosowała na Kosiniaka-Kamysza, ponad 65% wybrało innego kandydata, w dużej mierze zapewne Hołownię. W hipotetycznym podziale mandatów poselskich opozycja mogłaby liczyć na 3 mandaty. Wynik lepszy o jeden w porównaniu z wyborami do Sejmu 2019. Stało się to dzięki przekierowaniu głosów Lewicy na KO, co pozwoliło zdobyć jej drugi mandat. Polska 2050 w tym hipotetycznym przydziale mandatów, zyskała mandat kosztem PSL
3. Wspólną listę testowaliśmy już trzy razy
Wybory do Parlamentu Europejskiego 2019
Wspólna lista to nie jest wyborczy skok w nieznane. W ostatnich latach wyborcy kilkukrotnie mieli do wyboru dwie główne alternatywy. W 2019 w wyborach do Europarlamentu startowała Koalicja Europejska, w tym samym roku w wyborach do Senatu w większości okręgów do wyboru było dwóch głównych kandydatów. W 2020 w drugiej turze wyborów prezydenckich mieliśmy de facto dwie listy. Stosując tę samą metodę sumowania głosów po powiatach, możemy porównać wyniki tych wyborów w wyborczym okręgu sejmowym nr 15.
Tabela 4. Wyniki Eurowyborów w 2019 roku, hipotetyczne przeliczenie na mandaty poselskie w okręgu nr 15
Wyniki ostatnich Eurowyborów pokazują, że Koalicja Europejska nie przyciągnęła wszystkich wyborców opozycyjnych. Z porównania tych wyników z wynikami wyborów do Sejmu formułowany jest argument, że połączenie w jednej koalicji SLD i PSL spowodowało odpływ wyborców tych partii do innych ugrupowań, albo pozostanie w domu w dniu wyborów. Porównywanie przepływów wyborców między wyborami do Europarlamentu i do Sejmu jest trudne, bo w tych ostatnich wzięło w okręgu tarnowskim 23% mniej osób. Jedno co można powiedzieć, to że elektorat PiS okazał większą mobilizację wyborczą, co w dużej mierze jest wynikiem bezpardonowej propagandy PiS uprawianej w TVP. Lekcja, która płynie z Eurowyborów dla jednej listy, to fakt, że tego typu projektów nie można dopinać na kilka tygodni przed wyborami. Wyborcy muszą mieć czas, aby oswoić się z nową koalicją, a startujący w wyborach politycy spójny przekaz, dlaczego startują pod jednym szyldem wyborczym. Ważni są również kandydaci. W okręgu wyborczym w Eurowyborach, którego częścią jest okręg wyborczy do Sejmu nr 15, na liście PiS znalazła się Beata Szydło i Patryk Jaki. Lista Koalicji Europejskiej w tym regionie była firmowana przez Różę von Thun i Adama Jarubasa. Rozpoznawalność polityków PiS, którzy byli lokomotywami wyborczymi w tym okręgu, na pewno przyczyniła się do lepszego wyniku PiS. Patrząc z innej strony opozycja, która w wyborach do Sejmu startowała w blokach bardziej czytelnych dla głosujących – KO, Zjednoczona Lewica, PSL + Kukiz, w okręgu tarnowskim nie poprawiła swojego wyniku w postaci mandatów wyborczych.
Druga tura wyborów prezydenckich 2020
Dla oceny skuteczności wspólnej listy ciekawie wypada porównanie pierwszej i drugiej tury wyborów prezydenckich z 2020 roku. W dwóch głosowaniach oddzielonych w czasie o dwa tygodnie, w jednym głosowaliśmy na liderów największych partii, a w drugim na wspólną listę.
Tabela 5. Wyniki II tury wyborów prezydenckich w 2020 roku, przepływy wyborców w okręgu nr 15
Porównując wyniki pierwszej i drugiej tury głosowania możemy ocenić, w jakim stopniu Rafał Trzaskowski zdołał przekonać do siebie w drugiej rundzie wszystkich głosujących w pierwszej turze na kandydatów opozycyjnych. Udało mu się to dość dobrze jego wynik – 125 tys. głosów jest o kilkaset głosów lepszy, niż suma wyników 4 polityków opozycji z pierwszej tury. To pokazuje, że Trzaskowski reprezentujący PO nie spowodował utraty wyborców opozycyjnych z pierwszej tury. Z drugiej strony przy wyższej frekwencji wyborczej w porównaniu z wyborami do Sejmu, startując pod szyldem „Trzaskowski”, opozycja nie zdołał przekroczyć łącznego poziomu poparcia dla partii opozycyjnych z wyborów do Sejmu z 2019 roku – 33%.
Wybory do Senatu 2019
Ostatnie pole analiz szans wspólnej listy to porównanie wyników do Sejmu i Senatu w wyborach w 2019 roku. Jest to sytuacja, gdzie ten sam wyborca, w tym samym czasie głosuje zarówno na jedną listę, wrzucając do urny swój głos na senatora, jak i na różne listy wrzucając swój głos na posła.
W obrębie okręgu wyborczego nr 15 w wyborach do Senatu są dwa jednomandatowe okręgi wyborcze – nr 34 i 35. Wynik wyborów w okręgu nr 34 nie daje wiele pola do porównań, bo oprócz kandydata PiS, startowali kandydaci KO, PSL i osoba niezależna, pakt senacki w tym jednym okręgu wyborczym nie zadziałał. W okręgu 35, który obejmuje Tarnów, powiat tarnowski i powiat dąbrowski, przeciwko kandydatowi PiS startował jeden kandydat wyłoniony w ramach paktu senackiego – Zbigniew Karciński z PSL oraz kandydat Konfederacji. Porównanie wyników wyborów do Senatu i do Sejmu dla wyborców okręgu wyborczego do Senatu nr 35 (około 50% okręgu wyborczego do Sejmu nr 15) przedstawia tabela:
Tabela 6. Porównanie wyników do Sejmu i Senatu w 2019 roku, okręg senacki nr 35
To porównanie przynosi same zaskoczenia. Dla 5 tys. wyborców PiS (blisko 5%) senator Kazimierz Wiatr nie był ich wyborem wśród kandydatów do Senatu. Zapewne przekierowali swoje sympatie na reprezentującego Konfederację Zbigniewa Klicha. Zbigniew Karciński występujący pod szyldem PSL nie zdołał przekonać do siebie wszystkich wyborców partii Opozycji demokratycznej. 6,3 tys. z nich wybrało innego kandydata, zapewne Klicha. Wynik Zbigniewa Klicha, był blisko dwa razy lepszy niż listy Konfederacji do Sejmu. Myślę, że można to tłumaczyć dużym udziałem wyborców Kukiz 15 wśród głosujących na listę PSL, która była w tamtych wyborach koalicją PSL i Kukiz 15. Tym wyborcom być może bliższe były poglądy Klicha niż Karcińskiego. To moja hipoteza robocza, osoby będące częścią lokalnej polityki w okolicach Tarnowa na pewno mogą to lepiej wytłumaczyć.
4. Konkluzje
Porównanie zachowań wyborców, gdy muszą przenieść swoje preferencje partyjne na wybór jednej z koalicji wyborczych, nie dają jednoznacznej odpowiedzi, jaka powinna być wspólna lista, ale dają pewne wskazówki.
- Pierwsza, to dobór kandydatów na liście. Na wspólnej liście nie może być dominującej jedynki, każda partia opozycyjna musi mieć na liście rozpoznawalnego w okręgu wyborczym lidera, uzgodnionego już teraz, w czym mogą pomóc ruchy obywatelskie i samorząd. Wyraziści liderzy na liście PiS byli moim zdaniem głównym czynnikiem zdecydowanego zwycięstwa tej partii z Koalicją Europejską w Eurowyborach w tym regionie.
- Szyld wyborczy PO w drugiej turze wyborów prezydenckich nie powodował odpływu wyborców z pierwszej tury, ale nie przyczynił się do wzrostu poparcia. Szyld wyborczy PSL nie pomógł kandydującemu do Senatu Zbigniewowi Karcińskiemu.
- Wyborcy Lewicy w tym okręgu wyborczym nie mieli problemów, aby głosować na innych kandydatów. Świadczy o tym najlepiej bardzo słaby wynik Roberta Biedronia w I turze wyborów prezydenckich.
- Wyborcy PiS nie są takim monolitem, za jaki są uważani. W wyborach w 2019 prawie 5% z nich nie głosowało na senatora Kazimierza Wiatra, który jest senatorem z tego okręgu od 2005 roku.
5. Lokalny komitet koordynujący wspólną listę
Moje analizy są zrobione, bazując tylko na danych z ostatnich wyborów. Nie znam specyfiki tego okręgu wyborczego. Z poziomu polityki centralnej okręg nr 15 może być postrzegany jako bastion PiS i nie warto się nim specjalnie zajmować. Ja w danych wyborczych widzę 115-125 tys. wyborców opozycji, którzy po ludzku mogą być wkurzeni, że ich głosy w wyborach do Sejmu są marnowane.
Pilotaż wspólnej listy musi być zarządzany przez ludzi, którzy znają ten region i są na miejscu. Dane wyborcze można analizować na niższych poziomach, porównując na przykład, jak głosowali w różnych wyborach wyborcy w komisjach obwodowych w gminach wiejskich, ale trzeba to robić, znając lokalną specyfikę. Na poziomie lokalnym różnice między działaczami partyjnymi, samorządowcami i organizacjami obywatelskimi nie są tak duże jak na poziomie krajowym. Ci ludzie znają wyborców w swoim regionie i możliwość uczestnictwa w wygrywającym projekcie wyborczym na pewno będzie działać mobilizująco na wszystkich.
Jeżeli wspólna lista uda się w okręgu wyborczym nr 15, to zapewne uda się również w innych okręgach. Jeżeli zaczniemy ją budować odgórnie, to bliżej wyborów dojdziemy do któregoś okręgu wyborczego, gdzie lokalnie partie opozycyjne nie dadzą rady porozumieć się w sprawie kandydatów.
Ważnym elementem pilotażu musiałaby być umowa partyjnych liderów Opozycji, że niezależnie od dalszych decyzji, w okręgu tarnowskim na pewno będzie jedna lista opozycji. Chodzi o to, aby przy projektowaniu wspólnej listy działacze lokalni nie układali planu B. Przy braku krajowej wspólnej listy, wspólna lista w okręgu tarnowskim musiałaby przybrać formę jednego ze startujących komitetów wyborczych ogólnokrajowych. W takim przypadku umowa dotycząca pilotażu wspólnej listy może zawierać uzgodnienia kompensujące w innych okręgach wyborczych. Na przykład, jeżeli wspólna lista w okręgu nr 15 byłaby ostateczne listą PSL, partia ta nie wystawiłaby swoich kandydatów w okręgach wyborczych, po jednym kandydacie PSL dodano by na listach wyborczych innych partii opozycyjnych w tych okręgach. Jej wyborcy zagłosowaliby na inne listy partii opozycyjnych w tych okręgach. Wspólna lista w okręgu 15 w wyborach w 2019 roku dałaby opozycji dodatkowy mandat poselski. Przy obecnym poziomie poparcia Opozycja zapewne zdobyłaby 3 mandaty. Wspólna lista dałaby 4 mandaty, co przy starcie osobnym jest teoretycznie możliwe, ale bardzo ryzykowne. A może Opozycja może powalczyć w tym regionie o wyborczy remis z PiS? Hipotetyczne poparcie na poziomie PiS – 42%, Opozycja 42%, Konfederacja 8% w październiku 2023 jest możliwe. Przy takim rozkładzie poparcia PiS i Opozycja zdobędą na pewno po 4 mandaty, Konfederacja nie uzyska żadnego mandatu, jeżeli nie przekroczy 9% poparcia. O tym kto zdobędzie piąty mandat w tym okręgu i wygra wybory, zdecyduje dowolnie mała różnica głosów między Opozycją a PiS. To dość ambitny plan – wygrać więcej mandatów niż PiS w okręgu tarnowskim. Jest on możliwy tylko przy wspólnej liście, której budowa powinna się zacząć jeszcze w tym roku.
Michał M. Majewski
aktywista lokalny, pasjonat tematyki wyborczej, autor petycji do Senatu dotyczącej zmian w kodeksie wyborczym dla zapewnienia prawidłowej liczby wybieranych posłów w każdych wyborach do Sejmu, autor artykułów na temat wyborów i kodeksu wyborczego.
5 odpowiedzi
Ciekawa analiza. Jedna lista w skali kraju ma sens. Natomiast w jednym okręgu pod nazwą PSL tylko
zdezorientuje wyborców.
Aby pilotaż był na serio, na starcie liderzy partyjni muszą zgodzić się, że w tym okręgu na pewno będzie jedną lista, bez względu na dalsze ustalenia dotyczące całego kraju. Po zakończeniu pilotażu w jednym okręgu, zostanie ustalona wspólna lista krajowa na który
Opozycja wystąpi w całym kraju. Jeżeli na poziomie kraju między partiami nie będzie zgody, to wtedy coś trzeba zrobić z okręgiem pilotażowym, gdzie na początku zgodzono się na wspólną listę. Ten plan B musi zakładać, że wspólna lista w okręgu pilotażowym musiałaby formalnie stać się listą jednej partii, PSL jest tu podane jako przykład. Aby nie faworyzowało to tej partii, w innych 1-2 okręgach partia lider okręgu pilotażowego nie wystawiłby swojej listy. Plan A to wspólna lista w kraju po udanym pilotażu w jednym okręgu. Plan B jest na wypadek niepowodzenia wspólnej listy na poziomie całego kraju.
No, tu jest kłopot, z którym sam się zmagam myśląc (i przygotowując) podobne pilotaże gdzieś w okręgach. Wspólna lista w jednym okręgu się nie ostanie. Może zdobyć świetny rezultat, ale nie przejść progu (przy równym rozkładzie frekwencji jeden okręg to niecałe 2,5% wszystkich głosów, a próg wynosi 5%). Rzeczywistość jest więc taka, że powodzenie wspólnej w jednym okręgu przy niepowodzeniu w pozostałym oznaczać będzie:
1. Konieczność przyklejenia wspólnej listy do jednej z partii;
2. Zgodę pozostałych partii na obniżenie ich wyniku w całym kraju.
Kłopot byłby do przełamania, ale przy oporze wszystkich partii przeciw wspólnej liście — obecnym również w PO, która ją proponuje oraz Lewicy, która się zgadza — pilotaże są bardzo wątpliwe. Dlatego Obywatele RP proponują zacząć od Senatu, a nie od Sejmowych pilotaży — choć Sejm jest po pierwsze ważniejszy, a po drugie jest tu przynajmniej zgoda na wspólnych kandydatów.
Wczoraj, na spotkaniu z posłem opozycji, w którym uczestniczyłem padło pytanie co myśli o wspólnej liście. Odpowiedzią posła było, że decyzja będzie podejmowana możliwie późno i będzie oparta na najnowszych sondażach. Według tego scenariusza, przez najbliższe 6 miesięcy, w temacie wspólnej listy, oprócz dyskusji entuzjastów wyborczych, nic się nie wydarzy. To w moim przekonaniu bardzo groźne. Moja propozycja pilotażu zakłada, że do końca marca pilotaż się zakończy, a wnioski będą możliwe do wdrożenia przy budowaniu ogólnopolskiej wspólnej listy we wszystkich okręgach wyborczych w 2023 roku. Nie chcę robić pilotażu do wykorzystania w wyborach w 2027 roku, tylko chcę, aby coś konkretnego zadziało się w temacie wspólnej listy w najbliższych miesiącach. Inaczej, wspólna lista może okazać się Koalicją Europejską Bis, która została zawiązana za późno i nie przełożyła się na zdecydowane zwycięstwo wyborcze w Eurowyborach. Pilotaż wspólnej listy do Sejmu w jednym okręgu, jest propozycją równoległą do uzgodnień dotyczących kandydatów do Senatu. Też jestem przekonany, że kandydat do Senatu powinien być wyłoniony w procedurze, która potwierdza jego realne poparcie wśród wyborców i najlepiej może to przeprowadzić komitet obywatelski. W dwóch okręgach senackich, które tworzą okręg 15 w wyborach do Sejmu, takie komitety obywatelskie uczestniczyły by w pilotażu wspólnej listy do Sejmu. Dziękuję za komentarz do mojej propozycji pilotażu, liczę że na debacie 27.11, będziemy mogli dalej dyskutować, czy ta propozycja ma realne szanse powodzenia, czy nie.
Pomysł “wymiennej absencji na Wspólnej Liście” w pierwszym momencie mi się spodobał, ale po zastanowieniu nabrałem dużo wątpliwości. Chodzi o pomysł w sensie: “W Krośnie Lewica ma niecałe 6%, więc rezygnuje z miejsca na liście w zamian za rezygnację PSL w centralnej Warszawie, gdzie PSL ma niecałe 5%”.
Otóż te procenciki, nawet jeszcze podzielone, które partiom nie dają żadnych mandatów i są całkowicie stracone i które nawet na Wspólnej Liście nie dadzą mandatów, mają znaczenie w skali całego kraju a dla wspólnej listy nie są już stracone. One mogą być nawet decydujące, gdy się myśli ambitnie o większości konstytucyjnej albo dla marginalnych partii dla osiągnięcia progu wyborczego w skali całego kraju.
Autor w sposób zbyt uproszczony przesuwa sobie elektoraty między obozami, ale elektoraty są bardziej skomplikowane i mają różnorakie motywacje.
Weźmy przykład z Krosna i zajmijmy się “wróżeniem z fusów” na temat Lewicy. Kim są tam niecałe 6% wyborców Lewicy? To mogą być “lewacy ideologiczni”, którzy w większości nie będą mieli problemu przerzucenia głosów na coraz bardziej lewicujące KO, ale część ma tyle obrzydzenia dla PO, że nie pójdzie do wyborów. Są też “lewacy czysto socjalni”, którzy nie mając swojego kandydata na lewicowej lub wspólnej liście, zostaną zniechęceni do pójścia na wybory, a w części przerzucą swoje głosy nawet na PiS, najbardziej socjalną partię na polskiej scenie politycznej. Jest pewnie też coraz bardziej marginalna z powodów demograficznych “lewica tożsamościowa”, czyli sieroty po PRL-u, byli PZPR-owcy, którzy najprawdopodobniej pójdą w absencję nie widząc żadnego lewicowego kandydata.
Jakie są te motywy i relacje między nimi nie możemy nic powiedzieć. Możemy tylko zgadywać, czyli “wróżyć z fusów”. Ale załóżmy, że Lewica z braku lewicowego kandydata straci połowę z tych 20 tys. głosów pomijając możliwe przepływy głosów na PSL, KO i PiS. Wtedy w symulacji autora dla wspólnej listy w Krośnie PiS zyskuje dodatkowy mandat z siódmego dzielnika, a Wspólna Lista nie zyskuje nic.
Ten sam wywód można przeprowadzić dla PSL-u w centralnej Warszawie z ich niecałymi 5%. 1%-2% głosów PSL-u utraconych w wyniku braku kandydata może, nawet gdy nie musi, prowadzić do utraty mandatu na rzecz PiS-u.
W sumie, uważam, że rezygnacja z kandydatów marginalnych w danych regionach jest złym pomysłem. Te procenciki nie dają mandatów poszczególnym opcjom politycznym niezależnie od wyboru strategii wyborczej, w tym sensie są zmarnowane, ale dla Wspólnej Listy właśnie nie są zmarnowane i mogą być nawet decydujące dla uzyskania kilku dodatkowych mandatów dla Wspólnej Listy, a to może być decydujące dla uzyskania w Sejmie większości bezwzględnej, kwalifikowanej małej, czy konstytucyjnej.